Węzeł kielecki - jak przetargi blokują budowę

Ta inwestycja to przykład, jak przepisy o zamówieniach publicznych mogą zablokować budowę dróg w Polsce - mówią zgodnie drogowcy i politycy o budowie kieleckiego węzła północ. Dopiero wczoraj wbito pierwszą łopatę, choć przetarg ogłoszono ponad rok temu.

Węzeł północ to jedna z najważniejszych inwestycji na krajowej siódemce pomiędzy Krakowem a Warszawą. Teraz to bardzo niebezpieczne skrzyżowanie, gdzie na dobę przejeżdża około 16 tys. samochodów. - I od dawna nikt nie miał wątpliwości, że ta budowa jest konieczna - podkreśla Ewa Sayor, szefowa kieleckiego oddziału GDDKiA.

Wykupy gruntów pod przebudowę i przygotowanie dokumentacji szły dosyć łatwo. Również politycy znaleźli pieniądze na budowę. Wreszcie w kwietniu ubiegłego roku ogłoszono przetarg na inwestycję wycenianą wstępnie na 210 mln zł.

O zwycięstwo walczyły cztery konsorcja. Najtańsza oferta złożona przez Świętokrzyskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych "Trakt" i Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych "Fart" opiewała na 161 mln 754 tys. zł. Tylko o 200 tys. zł była wyższa druga oferta złożona przez konsorcjum, w skład którego wchodzi inna firma z regionu - Kieleckie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych. Najdroższą propozycję, wycenioną na około 201 mln zł złożyła polska filia austriackiego Strabaga.

Wtedy zaczęły się kłopoty - firmy kolejno zaczęły oprotestowywać swoje oferty. Było aż osiem protestów i sześć odwołań, kilka trafiło nawet do sądu. Najtańsza oferta odpadła, gdy okazało się, że jeden ze zgłoszonych pracowników nie ma odpowiedniego stażu pracy. - Zabrakło kilku miesięcy udokumentowanego stażu - przyznawała dyrektor Sayor. Drogowcy dowiedzieli się o tym z protestu konsorcjum, które złożyło drugą w kolejności ofertę. - Konkurencja wykorzystała kształt ustawy o zamówieniach publicznych, która jest nieprecyzyjna, jeżeli chodzi o nazewnictwo niektórych funkcji. Prawnicy mają pole do popisu - stwierdził Krzysztof Wójcik, szef Traktu.

Ostatecznie na początku marca 2007 roku wybrano wycenioną na około 162 mln zł ofertę konsorcjum, w skład którego wchodzą m.in. Kieleckie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych i Przedsiębiorstwo Budowy Dróg i Mostów z Mińska Mazowieckiego.

Jednak umowy nie podpisano, bo konsorcjum nie chciało się podjąć prac za proponowaną najpierw cenę, tłumacząc, że w ciągu roku bardzo wzrosły koszty materiałów. Zażądało korekty ceny. GDDKiA z kolei nie mogła się na to zgodzić, bo w przetargu istotna była cena. Konsorcjum odwołało się do arbitrażu w Urzędzie Zamówień Publicznych. Tam przegrali, ale mogą się jeszcze odwołać do sądu.

Dopiero na tym etapie GDDKiA nie musiała czekać na wyrok, ale mogła podpisać umowę z firmą, której oferta zdaniem Urzędu Zamówień Publicznych była ważna w tej chwili, czyli ze Strabagiem.

Strabag utrzymał swoją ofertę i w poniedziałek uroczyście wbito pierwszą łopatę. - Teraz budowa kolejnych dróg będzie przebiegała łatwiej - zapewniali wicepremier Przemysław Gosiewski i minister transportu Jerzy Polaczek, którzy przyjechali na uroczyste rozpoczęcie budowy. - Część przepisów już jest znowelizowana, jest nowa tzw. specustawa, a ustawę o zamówieniach publicznych również czeka kolejna, już trzecia nowelizacja. Jestem przekonany, że budowa dróg przyspieszy - mówi Gosiewski.

Sami drogowcy są sceptyczni. - Ostatnia nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych dotyczyła tylko małych inwestycji, do kilkudziesięciu milionów złotych. Jeżeli nie będzie diametralnych zmian, to nadal budowa dróg będzie tak wyglądała, a mecze na Euro 2012 będą rozgrywane we Włoszech - komentowali zgromadzeni drogowcy.

Drogowcy wyliczają, że w nowej ustawie trzeba m.in. ograniczyć i skrócić zakres możliwych odwołań. - Teraz odwołania można składać niemal na każdym etapie, a ich rozpatrywanie przez kolejne instancje trwa bardzo długo. Optymalna sytuacja to podpisanie umowy i rozpoczęcie prac. Ewentualne roszczenie niech rozpatruje np. sąd bez blokowania inwestycji. Nawet jeżeli ktoś wygra, to skończy się to odszkodowaniem, a nie totalną blokadą umów - przekonują urzędnicy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.