Na samochody dostawcze trzeba czekać nawet rok

Na samochody ciężarowe trzeba czekać w Polsce rok. Niektórzy producenci nie przyjmują już zamówień na rok 2007. Wróciły listy kolejkowe.

Zarządzający przedsiębiorstwami spedycyjnymi i transportowymi dzisiejszą sytuację na rynku dużych aut dostawczych porównują do boomu na rynku nieruchomości. - Kupujemy dziś opcje na samochody, a nie samochody! Spotkałem się już z propozycją "odstąpienia" zamówienia na kilkanaście trucków, żeby nie czekać roku w kolejce. Bo obok dilerów pojawili się pośrednicy, jak spekulanci krótkoterminowo inwestujący w mieszkania - mówi prezes LCS Logistics SA Krzysztof Adamek.

Inny z przedsiębiorców w rozmowie z "Gazetą" przyznał, że odkupił taką opcję za kilkanaście tysięcy złotych. - Opłacało mi się to bardziej niż czekanie kilkanaście miesięcy na zamówione samochody - mówi.

Popyt na auta ciężarowe napędzają szybko rosnąca gospodarka i koniunktura w transporcie. - Faktycznie, koniunktura w branży jest świetna. W ubiegłym roku sprzedaliśmy w Polsce około 3,3 tys. pojazdów, w tym zamierzamy przekroczyć cztery tysiące. Popyt jest jednak tak duży, że samochody zamawiane dziś będziemy w stanie dostarczyć wiosną przyszłego roku - przyznaje Bogusław Dzieżok, szef sprzedaży MAN w południowo-wschodniej Polsce. Zaznacza, że podobna sytuacja jest w całej Polsce, a oblężenie przeżywają zachodnie regiony kraju i Warszawa.

MAN ma dziś największy udział (ponad 20 proc.) w polskim rynku samochodów ciężarowych (ceny samochodów - od ok. 40 do 100 tys. euro). Ale prawie roczne terminy oczekiwania na samochód mają też pozostali producenci (w ubiegłym roku od zamówienia do odbioru samochodu wystarczały trzy miesiące). - Pod tym względem u nas nie jest inaczej niż u konkurencji. Popyt na rynku wzrósł bardzo szybko - podkreśla Renata Stefańska z Volvo Trucks Polska.

Na swoich stronach internetowych Volvo informuje, że od stycznia do kwietnia tego roku dostawy pojazdów szwedzkiej marki w całej Europie wzrosły o 16 proc (do 18 228 sztuk pojazdów). Za to w samej Europie Wschodniej zwiększyły się aż o 67 proc. (5073 szt.).

Dlaczego więc Polacy nie kupują aut w Europie Zachodniej? Wciąż są tam one nieco droższe. - Poza tym za granicą terminy dostaw są niewiele krótsze. Koniunktura w transporcie w całej Europie mocno się poprawiła. Do tego zmieniły się regulacje dotyczące emisji spalin. Zachodnim firmom transportowym opłaca się sprzedać stare, mniej ekologiczne auto i kupić nowe. W Niemczech na przykład mogą przez to liczyć na duże ulgi za korzystanie z autostrad. A to też nakręca popyt - tłumaczy Mirosław Cichy, jeden z handlowców MAN w Krakowie.

Co z autami używanymi? - Wcale nie są wiele tańsze, bo po trzech latach tir traci zaledwie 10 do kilkunastu procent ceny. Jest ich też bardzo niewiele, a te, które się pojawiają, kupują również Rosjanie i Ukraińcy - mówi Mirosław Cichy.

Adrian Furgalski, ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych "TOR", tłumaczy wzrost popytu na ciężarówki większą rentownością firm logistycznych, które stać na wymianę sprzętu, ale też rosnącymi potrzebami całej gospodarki. - Deficyt samochodów najbardziej odczuje branża budowlana. Mam sygnały, że już są kłopoty z autami dostarczającymi materiały. Zbiega się to z brakiem odpowiedniego taboru kolejowego. W efekcie brakuje ciężarówek do... budowy dróg dla ciężarówek - żartuje.

Sytuację na polskim rynku może pod koniec roku poprawić otwarcie fabryki MAN w podkrakowskich Niepołomicach. Zakład produkujący 15 tys. aut rocznie ma być otwarty w październiku.

Copyright © Agora SA